18 grudnia 2007, 20:58
Rozsypałam się na 10tyś kawałków....
trudno je teraz pozbierać...
kawałek został w domu, czyli tam, gdzie się wychowywałam i mieszkałam przez większą część mojego życia, kawałek w Koninie- tam straciłam serce i tak szybko go nie odzyskam...
zastanawiam się ogólnie nad sensem życia... cały czas uczę się... ostatnio nawet pracuje... ciężko mi..... nie sypiam, bojąc się, czy znów nie przyśni mi się On..
trudno to wszystko połączyć w sensowną całość...
chyba już do końca, być może już niedalekiego, nie dowiem się jak to jest być kochaną i dawać komuś prawdziwe uczucie...
w dodatku cała perspektywa zbliżających się świąt przeraża mnie... spotkanie z całą rodziną przy wspólnym stole...grrrrr i w dodatku te ich "miłe twarzyczki", które w kilka dni po świętach znów zaczną mnie krytykować... :(
kiedyś byłam silna, teraz znów przeżywam to samo, co po stracie mojego przyjaciela, z tym wyjątkiem tylko, że zdaje sobie sprawe, że trace siebie...
być może bezpowrotnie ......