17 lutego 2009, 08:59
dobra, dobra... staje się monotematyczna...cały czas tylko o Nim i o Nim...
załapałam wczoraj dziwną schizę... mama się do mnie nie odzywa- generalnie nie wiem o co jej chodzi.. powiedziałam Jej wczoraj, że milczeniem nic nie wskóra i lepiej niech mi powie,co Ją gryzie, ale nic... Dezerter chyba bardziej martwi się ode mnie, boi się, że te wszystkie moje kłótnie zostaną odebrane przez moich rodziców w sposób negatywny co do Jego osoby...
nie wiem co mam zrobić z mamą... znam ją tyle lat... wiem- denerwuje się chorobą ojca, no ale nie musi chyba wyładowywać wszelakich żali na mnie... tymbardziej, że widuję się z Nimi raz na miesiąc, a teraz chyba będę przyjeżdzać do domu jeszcze rzadziej...
generalnie zauważyłam, że robi z siebie męczennice- że Ona nie może ngdzie wyjść, nic zrobić dla siebie itp etc... gdyby tylko postawiła się i zaczęła działać inaczej, to napewno tak by się nie działo... z wielkim żalem powiedziała mi, że na WESELE i ŚLUB mam jej nie zapraszać... chyba chodzi jej o Nasz związek- że się pierwsza nie dowiedziała, no sorry, ale chyba nie muszę IM takich rzeczy mówić... ma żal, że imprezuje, a niby kiedy mam się wyszaleć? i jeszcze gdybym rzeczywiście często piła itd, ale nic z tych rzeczy...
nie wiem to są jakieś dziwne zagrywki z Jej strony... nie mam pojęcia jak z tego wybrnąć... chyba ograniczę się z przyjeżdzaniem do rodzinnego domu... zaczne myśleć tylko o sobie...
nic nie wiem......
nic
a nic